Kolumny mam od kilku lat. Grają na dedykowanych standach, nie wypełnionych piaskiem. Kolumny uważam za wybitnie dedykowane do jazzu i muzyki klasycznej. Rock, a już nie daj Boże twardy rock czy metal chyba nie zagrają tu jak należy. Natomiast wokale, smyczki, muzyka elektroniczna, saksofony, pianina - to już poezja.
Scena jest szeroka i wybiegająca wgłąb poza linię kolumn. Dźwięk nie wychodzi do przodu, więc obcujemy z nim z takiej odległości, w jakiej usiedliśmy. Przy ciepłym wzmacniaczu kolumny grają takim angielskim, kominkowym ciepełkiem - myślę, że wiadomo, co mam na myśli. Góra dostarcza szczegółów, słychać miotełki, dzwoneczki i inne przeszkadzajki, ale ani razu nie było wrażenia zbytniej ostrości. Jak dla mnie jest po prostu dobrze, kropelki deszczu u Chopina i słychać, i prawie widać :-)
Bas jest konturowy, dość szybki i nie wybija się na pierwszy plan, ale daje przyjemność. Na "Beoynd the Missouri Sky" kontrabas Hadena dotrzymuje kroku gitarze Metheny'ego, określa przestrzeń przekazu (że pojadę trochę audiopoezją...). Za te pieniądze mamy wybitne w swojej klasie duże monitory (a nie monitorki!), które pięknie znikają z pokoju i dają czystą przyjemność ze słuchania.